Szukaj na tym blogu

3

Rzeź kaczek

poniedziałek, sierpnia 04, 2008

Zapowiedzieli to już wczoraj. Mieli wstać o piątej rano i zabrać się do roboty. Ostatecznie stanęło na ustawieniu budzika na szóstą, a na dobrą sprawę zaczęło się godzinę później. Kiedy wyszedłem o siódmej z psem na spacer, zwierzęta były już wybrane. Jeśli dobrze pamiętam, było ich sześć. Nieco się zdziwiłem, bo przed kurnikiem biegały przecież kaczki, ale gdy przystanąłem na chwilę, usłyszałem przeraźliwe kwakanie wyznaczonych na śmierć. Siedziały stłoczone w ciasnej drewnianej skrzyni. Mirek gotował obok domu wodę w wielkim kotle i między pustaki dokładał co chwilę drewno, żeby woda szybciej się zagotowała, ale i mogła gotować dłużej. Zastanawiałem się, do czego później posłuży, ale nie potrafiłem wymyślić nic sensownego.

Zapowiedzieli to już wczoraj. Mieli wstać o piątej rano i zabrać się do roboty. Ostatecznie stanęło na ustawieniu budzika na szóstą, a na dobrą sprawę zaczęło się godzinę później. Kiedy wyszedłem o siódmej z psem na spacer, zwierzęta były już wybrane. Jeśli dobrze pamiętam, było ich sześć. Nieco się zdziwiłem, bo przed kurnikiem biegały przecież kaczki, ale gdy przystanąłem na chwilę, usłyszałem przeraźliwe kwakanie wyznaczonych na śmierć. Siedziały stłoczone w ciasnej drewnianej skrzyni. Mirek gotował obok domu wodę w wielkim kotle i między pustaki dokładał co chwilę drewno, żeby woda szybciej się zagotowała, ale i mogła gotować dłużej. Zastanawiałem się, do czego później posłuży, ale nie potrafiłem wymyślić nic sensownego.

Po spacerze z psem, spodziewając się nieuchronnego końca naznaczonych, położyłem się do łóżka, mając nadzieję na przespanie wydarzenia. Wstałem o dziesiątej, akurat w momencie, gdy z rodzinnej wsi Mirka przyjechała jego mama, siostra i szwagier. Mieli zabrać kaczki do Niemiec, były hodowane specjalnie dla nich. Przywieźli ze sobą sołtyskę. Wielką, otyłą kobietę o krótko ściętych włosach, przerażającej pewności chodu i diabelskim, a jednocześnie łagodnym uśmiechu. Rozmawiali przy kawie. Kawkowali ponad godzinę, debatując nad filozofią świadków Jehowy, nieuchronnością śmierci i nadzieją na nieśmiertelność. Co chwilę śmiali się głośno, a śmiech rzeczonej sołtyski nakrywał śmiechy pozostałych osób.

Po wypiciu kawy, wyszli z kuchni. Domownicy wraz ze szwagrem Mirka udali się do pobliskiego miasteczka załatwić wyjazd do pracy za granicę. Tymczasem ja z L. zostaliśmy poproszeni o wyniesienie kuchennego stołu za dom. Na nim skubaczki miały obedrzeć z pierza martwe już kaczki. Stół przestawialiśmy kilka razy. A kiedy skończyliśmy, zostałem na moment, by zobaczyć, co będzie dalej.

Wielka rzeźniczka pewnym ruchem odchyliła w kurniku wieko drewnianej skrzyni. Przy darciu się w niebo głosy stłoczonych kaczek, którym wtórował głośny kwak kaczek wolnych, wsadziła swoje tłuste łapsko do skrzyni, wyciągnęła kaczkę, wpychając jej głowę pod pachę. Podeszła do pieńka, gdzie szybko wyjęła kaczy łeb i nożem, którego domownicy używają na co dzień przy kolacji, przerżnęła jej kark, w taki sposób, by głowa nie odpadła, ale jedynie by krew mogła swobodnie płynąć. Kaczkę nachyliła do niedużej plastikowej miednicy, by wypłynęło z niej jak najwięcej krwi, którą przyjezdni z Niemiec przeznaczyli już wcześniej na czerninę.

Po wykrwawieniu, skubaczki wkładały kaczkę, prawdopodobnie już martwą, do kotła z wrzątkiem i nakrywały pokrywką. Po chwili wyciągały i delikatnym ruchem, bez specjalnego wysiłku wyskubywały kacze pierze, aż do zupełnego ogołocenia kaczki denatki. Wszystko powtarzały, aż skrzynia z kaczkami- wybrańcami została pusta, a miedniczka z krwią prawie zupełnie się zapełniła. Do krwi dolano nieco octu, żeby nie stężała, a miskę pozostawiono w przedsionku, na starym kredensie. „Żeby psy nie dorwały”.

A ja siedziałem w aromacie octu i krwi i pisałem opowieść o kaczym mordzie, co raz zerkając na miednicę i patrząc, jak czerwona krew powoli zamienia się w gęstniejącą ciemną kipiel tysięcy bąbelków, jakby próbowała ostatni raz zaciągnąć się świeżym powietrzem...

artykuł ukazał się w serwisie ithink.pl

Creative Commons License
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.

3 Responses to "Rzeź kaczek"

Unknown Says:

często używam tego słowa, ale tu jest jak najbardziej wskazane: mocne

GDS Says:

dzięki Jah, o to chodziło. Myślę, że najmocniejsze jest, że jedną z tych kaczek, następnego dnia... jadłem na obiad.

Piotr Kowzan Says:

Z ŻYCIA WZIĘTE