Szukaj na tym blogu

5

Ch@mstwo?!

poniedziałek, sierpnia 24, 2009

Wiele ostatnio szumu na temat chamstwa w sieci. Nie śledziłem specjalnie tematu. Wystarczył mi tekst o ch@mowie w "Polityce" i wypowiedź Żakowskiego przeczytana na gazecie.pl Do tego dorzuciłbym jeszcze odpowiedź "gazetowców" na żakowszczyznę o chamach z internetu.

Nie mam pojęcia, jak wygląda sytuacja na zagranicznych portalach. Niespecjalnie zaglądam na obcojęzycznych stronach w komentarze, bo i tak przeciążony jestem informacjami. Wiem natomiast i przyznaję to z dużym bólem, że Żakowski co do największych portali ma rację - chamstwa w komentarzach tam na potęgę. Nie oznacza to, że internet=chamstwo, a internauta to porno-grubas z piwem w ręku, jak uważa miłośnik kotów, starokawalerstwa i powierzania pensji mamie. Zgadzam się, że portale mogłyby promować wyższy standard treści, a tym samym wymagać więcej od użytkowników. Ale nie ma co się również strasznie oburzać. Duże internetowe media to media komercyjne, które mają zarabiać pieniądze i wygrywać z konkurencją, żeby utrzymać się na rynku. Pretensje zatem nie powinny być skierowane tylko do tych, którzy wykorzystują głupotę i prostotę tłumu. Bo o dziennikarskiej misji możemy zapomnieć. Publiczne media w tej kwestii już dawno zarżnięto, a coraz częściej pojawia się hasło "pułapka klikalności", w którą największe sieciowe przekaźniki wpadły i nie wiedzą jak lub nie chcą z niej wyleźć.

Zarzuty powinniśmy mieć do systemu edukacji, jego twórców i konserwatorów, politycznych wizji, które ograniczają się do tematyki aborcji i euro i być może do samych siebie. Nie jest winą przeciętnego nastolatka czy internetowego nowicjusza, że ogranicza korzystanie z sieci do przeglądania tytułów portalowych i wdawania się w kretyńskie dyskusje. Kto miał mu pokazać, że poza głupotami i możliwością stosowania słownej przemocy można szukać innych treści? Gdzie miał się nauczyć, że warto się rozwijać i poszerzać choryzonty i że szkoda czasu na spory z kanapowymi, a raczej ekranowymi pseudofilozofami? Zanim wykrzyczy się "prawdę" o info-chamstwie czy też radykalnie jej zaprzeczy, ze świętym oburzeniem zapewniając, że ch@mstwo to sieciowy margines, a użytkownicy to śmietanka inteligencji, warto krytycznie spojrzeć na sprawę. Nastolatki i dzieci uczą się samopas, bez przewodników i nawet jeśli później pokazują świat sieci rodzicom, jest to odbicie ich świata, który rodzice często akceptują, bo zamknęli się dawno w puszce kanapowego krytykanctwa.

Mam wrażenie, że w dyskusji o ch@mowie, której przyglądałem się pobieżnie, za dużo ciężkozbrojnych, pewnych siebie i przekonanych o niemożności zmiany własnego zdania ludzi. Więcej - paradoksalnie, spierając się o wizerunek internauty, zahaczamy o pomysły np. Lema, któremu marzył się internet dla intelektualistów, oderwany od plebejskiego gadania o dupie Maryni. Bo dyskusję o sieci prowadzimy w zupełnie innej przestrzeni internetu niż te miliony "konwersacji" prowadzonych pod portalowymi artykułami

Na porozumienie portali w sprawie likwidowania ch@mstwa nie liczę. Niewiele by to zmieniło, może tylko dodało pracy moderatorom. Może warto zadać inne pytanie - czy "dyskusje" pod artykułami są naprawdę potrzebne. O ile pod tematycznymi blogami można śledzić merytoryczne rozmowy, to w gąszczu setek komentarzy portalowych odnajdziemy wiele, ale nie publiczną debatę. Może wreszcie tłumy z pianą na ustach, czytające jedynie tytuły i zajawki i tracące czas na jałowe pseudodebaty zajęłyby się poważniej lekturą i następnie dyskusją w gronie rodziny, znajomych, a może nawet w miejskim autobusie, gdzie trudniej wykrzyczeć na całe gardło "w@#$dalaj!".

Pomysł odejścia od anonimowości w sieci, który proponują niektórzy jako rozwiązanie problemu ch@mstwa nie jest moim zdaniem wart uwagi. Podczas przypadkowej rozmowy w pociągu, tramwaju czy na ulicy, nie musimy się legitymować. I chociaż może w obawie przed konsekwencjami internauci gryźliby się w język, podpisując wszelkie wypowiedzi własnym nazwiskiem, to byłoby to rozwiązanie zbyt prostackie (świadomie używam tego słowa), niebezpiecznie dające zielone światło fanatykom naprawiania społeczeństwa przez powszechny monitoring, podsłuchiwanie i namierzanie obywateli. A chyba nie o taki internet walczymy.

Podsumowując - nie ma tylko ch@mstwa, jak i nie ma tylko internetu - medium o wielkim potencjale, gdzie budowana jest demokracja, społeczeństwo obywatelskie i gdzie toczy się twórcze życie. Momentami się zastanawiam, czy nam, wykształconym i podejmującym refleksję medialną, istnienie ch@mowa nie jest na rękę, albo czy komuś nie zależy, byśmy zajmowali się pierdołami, zamiast zabrać do pracy. I nieważne - istnieje ch@mowo, czy nie istnieje. Jest temat, hasło. Portale mają w komentarzach kolejną wojnę, refleksyjni udowadniają, że jest cudnie, a jutro znajdziemy inny zestaw świeżych medialnych ogórków. I mówię to również do samego siebie.
Creative Commons License
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.

5 Responses to "Ch@mstwo?!"

Unknown Says:

zauważyłem arcyciekawą rzecz - nie sposób popisać się swoim nazwiskiem oraz imieniem pod komentarzami w "gazecie wyborczej" . A przecież to utyskiwanie, zresztą słuszne, na potoki sieciowej chamówy wskazuje - po raz drugi zaznaczę, że słusznie - winnego w postaci anonimowości.
Nie trzeba wcale, jak sugeruje Żakowski, podejmować jakiś skomasowanych instytucjonalnych działań cenzorskich. Wystarczy, że da się ludziom narzędzie - pisanie pod swoim imieniem i nazwiskiem...

Amen :)

Unknown Says:

doprecyzuje: chodzi o login zawierający nazwisko i imię

GDS Says:

Być może byłoby to rozwiązanie. I nieanonimowi zdominowaliby kryjących się za nickiem, a może po prostu niektórym zrobiłoby się głupio obrażać konkretne osoby?

mw Says:

@jah nie sądzę, na naszej-klasie ludzie podpisują się nazwiskami, a mimo to publikują kompromitujące zdjęcia.

Unknown Says:

ale kompromitują się z pełną - w ramach danej im inteligencji - świadomością, co robią. :)
Po za tym, jeśli im to nie przeszkadza, w czym problem?
Rzecz w chamowatych komentarzach atakujących innych, to jest dopiero problem.