Szukaj na tym blogu

0

Przeglądarka zasobów na licencji creative commons

niedziela, kwietnia 10, 2005

Całkiem niedawno głośno było o wyszukiwarce google scholar, która umożliwia przeszukiwanie sieciowych zasobów tekstów naukowych. I muszę powiedzieć, że czasami z niej korzystam, zwłaszcza, gdy nie mam ochoty przekopywać indeksu wyszukiwania w zwykłych goglach.

Ostatnio pojawiło się jednak jeszcze większe cudo. Stworzona przez konkurenta google, yahoo, wersja beta nowej wyszukiwarki pozwala na przeszukiwanie treści opartych na licencjach creative commons. Mamy możliwość wyszukiwania stron, których autorzy pozwalają nam na więcej niż ci, którzy uparcie trzymają się prawa autorskiego lub nie mają świadomości prowadzonej od kilku lat ostrej dyskusji dotyczącej praw autora do treści.

Nowa wyszukiwarka yahoo jest następnym krokiem do tworzenia kolejnej alternatywnej sieci w internecie. Ta sieć jest o tyle ciekawa, że opiera się na hipertekście uwolnionym dzięki wolnym licencjom od dominacji autora, a właściwie posiadacza praw autorskich. Dzięki licencjom CC, wyszukiwarce yahoo i dodatku do firefoxa mozCC, który pokazuje u dołu przeglądarki, czy treść strony dostępna jest na licencji CC i podaje na jakiej, mamy możliwość korzystania z częściowo wolnej sieci.

Gdyby do tego programy, których używamy przy produkcji owych treści, przeglądaniu ich, a także systemy operacyjne umożliwiające korzystanie z komputera były tylko programami typu FLOSS, moglibyśmy mówić o krystalizowaniu się sieci wewnątrz internetu, która rezygnuje z zamkniętych treści i programów i tworzy powiązania oparte na innych niż neoliberalne wartościach. Być może to byłaby sieć rzeczywiście uwolniona. Korzystanie z zamkniętych treści stałoby się niepotrzebne, ponieważ już dzisiaj istnieje tak ogromna liczba twórczości oparta na wolnych licencjach, że nie dalibyśmy rady przeczytać jej lub obejrzeć i wysłuchać do końca życia.

Zastanawia mnie jeszcze tylko jedna sprawa. Wydaje mi się, że lepiej byłoby, gdyby wolne licencje oznaczały zarówno "free beer" jak i "free speech". Jak widać nie do końca zgadzam się ze Stallmanem, ponieważ zgoda na komercyjne wykorzystywanie treści może prowadzić do tego, że pojawią się osoby, dla których wolność i chęć dzielenia się z innymi będzie przykrywką dla robienia biznesu, a cały ruch uwalniania kultury sprowadzi się tylko do pewnego algorytmu wytwarzania- jak w przypadku Open Source. Z drugiej strony może pojawienie się dwóch obiegów- komercyjnego poza siecią i darmowego w sieci pozwala na utrzymanie darmowości tego drugiego? Tylko czy zawsze będzie istniała taka możliwość? Przecież można zrezygnować z płacenia za produkty, jeśli istnieją one za darmo w sieci. Ale czy wówczas, kiedy spadną dochody ze sprzedaży, autorzy programów i treści nie sięgną po sieć i powołując się na jedną z hakerskich wolności- prawa komercyjnego wykorzystywania- nie pozostawią nam jedynie możliwości modyfikacji, za którą i tak będzie trzeba słono zapłacić? Dlatego jestem za zaznaczaniem podczas wyboru licencji CC opcji "no" pod pytaniem "allow commercial uses of your work?".

Przykładem zamykania darmowego dostępu w sieci do produktu Open Source jest firma Novell i jej Suse Linux, który można co prawda zainstalować poprzez internet, ale mocno to utrudnione. Nie ma możliwości wypalenia obrazów instalacyjnych, w związku z czym możliwość instalacjij ograniczona jest tylko do osób, które posiadają super-łącza lub są w stanie zakupić produkt.

Zdaję sobie sprawę, że moje rozważania są w tej chwili chaotyczne, dlatego postaram się do nich wrócić- zwłaszcza do wątku komercyjnego.

0 Responses to "Przeglądarka zasobów na licencji creative commons"