Dzisiaj PiS złoży projekt ustawy, dotyczący konieczności przechowywania bilingów przez operatorów sieci komórkowych przez co najmniej piętnaście lat. Ma to ułatwić prokuraturze śledztwo w wielu ważnych sprawach i pomóc w walce z gangsterami. Na poparcie swej tezy szef klubu parlamentarnego PiS, w jednym z wywiadów, jaki przed chwilą obejrzałem, powiedział, że bilingi były niezbędne podczas śledztwa w tzw. aferze starachowickiej, czy aferze łowców skór. Zawsze, kiedy pojawia się chęć jeszcze większej inwigilacji obywateli, zaczynam krytycznie i bez ślepej fascynacji patrzeć na nowe technologie. Czy z propozycji PiSu powinienem się cieszyć, czy nią martwić?
Podglądani jesteśmy codziennie. Kulminacją codziennego podglądania są tzw. reality show z najbardziej chyba znanym Wielkim Bratem, którego oko nieustannie podąża za uczestnikami teleturnieju. Wielki Brat to tylko nieco wypaczony obraz naszego społeczeństwa. Oglądany był chętnie. Nie wiem, czy dlatego, że lubimy podglądać, czy też dlatego, że był bardziej oryginalną rozrywką niż np. Wielka Gra. Można się pokusić o stwierdzenie, że jednak podglądać lubimy, a oglądanie okiem Big Brothera było tylko spełnieniem jednej z pokus, jakiej na co dzień nie możemy zaspokoić lub zdarza nam się to rzadko. Podglądanie innych jest czymś niepokojącym, zakazanym, powodującym lekki dreszczyk emocji. Najlepsze efekty podglądania pojawiają się wtedy (oczywiście dla podglądającego), kiedy nikt nie widzi. Kiedy podglądany wie, że jest obserwowanym, nie budzi to już takich emocji ani w podglądaczu, ani w podglądanym. Zwłaszcza jeśli podglądany zgadza się na nieustanną obserwację, albo społeczeństwo przyjmuje po prostu, że jest podglądane, a jeśli nie masz nic na sumieniu, nie musisz się niczego obawiać. Może dlatego przeciwnicy kamer w sklepach, na rynkach miast czy też w innych miejscach są traktowani jako potencjalni złodzieje.
Nowe technologie oferują władzy nowy potencjał kontrolowania społeczeństwa. Nie tylko dzięki kamerom. Można archiwizować esemesy, namierzać nas dzięki nadajnikom telefonii komórkowej, przesłuchiwać pocztę głosową naszych komórek i również telefonii stacjonarnej, można śledzić nasze poczynania w internecie, sprawdzać co i za ile kupiliśmy, płacąc kartą, czy wreszcie przeglądać do kogo, kiedy i o której godzinie dzwoniliśmy.
Analiza pozytywnych i negatywnych aspektów zastosowania nowych technologii przez państwa czy korporacje w celu kontroli obywateli lub klientów wymaga na pewno głębszej refleksji. Ale już teraz mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że na permanentną inwigilację (tak, polecam sexmisję ;) ) się nie zgadzam. Tak jak nie zgadzam się na instalowanie kamer na miejskich placach, czy też filmowanie mnie w przebieralni hipermarketu (tak, takie przypadki zdarzają się codziennie). Wydaje mi się, że to kolejny pomysł odwracania uwagi obywateli od istotnych spraw, jak bezrobocie, dominacja wielkich korporacji na rynku i pozór demokracji, w której wolno wybierać towary i raz na cztery lata głosować, ale nie wolno powiedzieć na ulicy wspólnie z innymi osobami, że nie ma się nic przeciwko małżeństwom gejów, bo grozi to spałowaniem i grzywną.
Wydaje mi się, że PiS zamiast walczyć o prawa ludzi, stanie się stopniowo neoliberalnym narzędziem, które walczy o prawo, ale niekoniecznie sprawiedliwe.
A zainteresowanym wolnością przepływu informacji, z jednoczesnym zapewnieniem bezpieczeństwa i anonimowości, polecam krótkie info o Freenecie z Wikipedii:
"Freenet - zdecentralizowana anonimowa sieć dystrybucji informacji, tworzona w taki sposób, aby zapewnić jak największe bezpieczeństwo i prywatność użytkowników. Jej pierwotnym autorem jest Ian Clarke."
Podglądani jesteśmy codziennie. Kulminacją codziennego podglądania są tzw. reality show z najbardziej chyba znanym Wielkim Bratem, którego oko nieustannie podąża za uczestnikami teleturnieju. Wielki Brat to tylko nieco wypaczony obraz naszego społeczeństwa. Oglądany był chętnie. Nie wiem, czy dlatego, że lubimy podglądać, czy też dlatego, że był bardziej oryginalną rozrywką niż np. Wielka Gra. Można się pokusić o stwierdzenie, że jednak podglądać lubimy, a oglądanie okiem Big Brothera było tylko spełnieniem jednej z pokus, jakiej na co dzień nie możemy zaspokoić lub zdarza nam się to rzadko. Podglądanie innych jest czymś niepokojącym, zakazanym, powodującym lekki dreszczyk emocji. Najlepsze efekty podglądania pojawiają się wtedy (oczywiście dla podglądającego), kiedy nikt nie widzi. Kiedy podglądany wie, że jest obserwowanym, nie budzi to już takich emocji ani w podglądaczu, ani w podglądanym. Zwłaszcza jeśli podglądany zgadza się na nieustanną obserwację, albo społeczeństwo przyjmuje po prostu, że jest podglądane, a jeśli nie masz nic na sumieniu, nie musisz się niczego obawiać. Może dlatego przeciwnicy kamer w sklepach, na rynkach miast czy też w innych miejscach są traktowani jako potencjalni złodzieje.
Nowe technologie oferują władzy nowy potencjał kontrolowania społeczeństwa. Nie tylko dzięki kamerom. Można archiwizować esemesy, namierzać nas dzięki nadajnikom telefonii komórkowej, przesłuchiwać pocztę głosową naszych komórek i również telefonii stacjonarnej, można śledzić nasze poczynania w internecie, sprawdzać co i za ile kupiliśmy, płacąc kartą, czy wreszcie przeglądać do kogo, kiedy i o której godzinie dzwoniliśmy.
Analiza pozytywnych i negatywnych aspektów zastosowania nowych technologii przez państwa czy korporacje w celu kontroli obywateli lub klientów wymaga na pewno głębszej refleksji. Ale już teraz mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że na permanentną inwigilację (tak, polecam sexmisję ;) ) się nie zgadzam. Tak jak nie zgadzam się na instalowanie kamer na miejskich placach, czy też filmowanie mnie w przebieralni hipermarketu (tak, takie przypadki zdarzają się codziennie). Wydaje mi się, że to kolejny pomysł odwracania uwagi obywateli od istotnych spraw, jak bezrobocie, dominacja wielkich korporacji na rynku i pozór demokracji, w której wolno wybierać towary i raz na cztery lata głosować, ale nie wolno powiedzieć na ulicy wspólnie z innymi osobami, że nie ma się nic przeciwko małżeństwom gejów, bo grozi to spałowaniem i grzywną.
Wydaje mi się, że PiS zamiast walczyć o prawa ludzi, stanie się stopniowo neoliberalnym narzędziem, które walczy o prawo, ale niekoniecznie sprawiedliwe.
A zainteresowanym wolnością przepływu informacji, z jednoczesnym zapewnieniem bezpieczeństwa i anonimowości, polecam krótkie info o Freenecie z Wikipedii:
"Freenet - zdecentralizowana anonimowa sieć dystrybucji informacji, tworzona w taki sposób, aby zapewnić jak największe bezpieczeństwo i prywatność użytkowników. Jej pierwotnym autorem jest Ian Clarke."
4 Responses to "PiS- archiwizacja bilingów w sieciach komórkowych- przynajmniej 15 lat"
Tia, permamentna inwigilacja nas niepokoi, choć przecież w Sieci jesteśmy obserwowani (i logowani) nieustannie. Ale ja nie o tym (o tym niedawno pisałem u siebie).
Wspominasz tu o freenecie, który jest anonimową siecią p2p. Warto wspomnieć też o innych środkach. Na przykład promowany przez EFF pakiet Tor pozwala w anonimowy sposób surfować po WWW. No i jest jeszcze kryptografia, typu PGP czy GPG, która oferuje możliwość szyfrowania poczty i wszelkiego rodzaju danych.
Póki co w Polsce jest to jeszcze legalne. Nadal możemy się bronić. Nadal wolno nam się bronić.
Pozostaje mi tylko podziekować za uzupełnienie. Pozdrawiam.
wiesz, mamy taki paradoks: z jednej strony inwigilacja w necie i na ulicach, z drugiej reality show w tv, upozowane w tabloidach wyzwolone pop gwiazdki, czyli rzekomy owoc liberalnej kultury.
Zeby można było powiedzieć: przecież macie wolność. O co ten krzyk?
Smutne.
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz