Podczas prowadzonych przeze mnie zajęć, nieco czasu poświęcam na wyjaśnienie studentom, czym jest wolne oprogramowanie, oprogramowanie open source i oprogramowanie własnościowe. Robię to po pierwsze dlatego, że większość studentów nie ma o tym temacie zielonego pojęcia. Po drugie, prowadzę również zajęcia o wolnej kulturze, a wolne oprogramowanie i działalność Stallmana, a także open source są doskonałym wprowadzeniem do wolnościowej tematyki. Po trzecie, na początku zajęć dowiadują się nieco o kulturze hakerskiej, wg Castellsa jednej z czterech, które kształtowały dzisiejszy internet. A po czwarte- są to studenci pedagogiki więc dostęp do wiedzy powinien być dla nich istotnym zagadnieniem. Zatem powody powinny być zrozumiałe.
Podczas zajęć staram się przede wszystkim wyjaśnić różnice pomiędzy typami oprogramowania. Oczywiście, ze względu na niedobór studenckiej wiedzy o wolnym i otwartym oprogramowaniu, sporo czasu poświęcam na wyjaśnienie tychże kwestii, przez co istnieje pewne prawdopodobieństwo, że w jakiś sposób, nie do końca wprost, przekonuję studentów do korzystania z wolnego oprogramowania i podkreślam jego zalety. Oczywiście, jestem zwolennikiem wolnego oprogramowania, ale staram się, aby studenci sami znaleźli pozytywne i negatywne aspekty wolnego/ otwartego i zamkniętego oprogramowania, zarówno podczas dyskusji, jak i w pracy domowej. Po zajęciach mają za zadanie napisać jednostronicową wypowiedź na temat: „oprogramowanie- wolne czy zamknięte? Pozytywne i negatywne aspekty wolnego i zamkniętego oprogramowania”( zdaję sobie sprawę, że opozycja ta nie jest doskonała) lub „wolne/ otwarte i zamknięte oprogramowanie a edukacja”.
O ile podczas zajęć wszyscy studenci uważają, że wolne oprogramowanie (utożsamiane często z open source, pomimo moich usilnych starań) jest lepsze od własnościowego, to w pracach nie zawsze się już z tym zgadzają. Najczęstsze wady FLOSS to wg nich brak gwarancji i firmy, która nadzorowałaby produkcję programu, a także wolność modyfikacji, ponieważ można by zmodyfikować program tak, że nie przypominałby pomysłu pierwotnego autora. Zatem sporej liczby studentów nie interesują wolnościowe aspekty wolnego oprogramowania, może poza jednym- wolnością rozpowszechniania. Być może dlatego, że byli bardzo zdziwieni, że produktu firmy z Redmond nie można swobodnie rozpowszechniać, a szczyt zdziwienia wywołało wyjaśnienie, że nawet z oryginalnej płyty z monopolistycznym systemem nie można instalować na kilku komputerach. Zatem najciekawsze cechy wolnego oprogramowania to wg studentów swoboda kopiowania bez konsekwencji prawnych i częsta darmowość tego typu programów. Część próbowała zachwalać wolność modyfikacji, ale uważali to za istotne jedynie dla informatyków i inżynierów, co może być zrozumiałe. Bo czy wielu z Was potrafiłoby grzebać w kodzie? Ja, niestety, nie (no może poza HTML).
I tu pojawia się moje pytanie. Jak promować wolne oprogramowanie wśród nieprogramistów, jeśli najciekawszą jego cechą jest dla wielu młodych ludzi darmowość? Częściowo jestem w stanie to zrozumieć. Bo o ile w przypadku zdjęć, tekstów i filmów zgoda na modyfikowanie, np. na licencji cc wydaje się interesująca, ponieważ potrafią obsługiwać photoshopa i edytor tekstów, to „grzebanie w kodzie” jest dla nich absolutną abstrakcją, czymś nieosiągalnym. Chcą jedynie, żeby coś było darmowe, z możliwością kopiowania. Ale nie mogę zrozumieć, że niektórzy młodzi ludzie, którzy oprócz „kopiuj” i „wklej” często modyfikują różne utwory, sklejają, samplują i miksują i zdają sobie sprawę, że tworzą nowe rzeczy z już istniejących elementów, a na imprezach bawią się przy didżejskich setach, nie rozumieją podobnej czynności w przypadku oprogramowania i twierdzą, że może powstać utwór o innym wydźwięku niż pierwotny zamysł autora. Tego nie potrafię zrozumieć.
Ten wpis jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.0 Poland.
3 Responses to "studenci i wolne oprogramowanie"
Hmm, a może by zwrócić uwagę na SLAX'a? Podobno daje duże możliwości w zakresie tworzenia własnych "wersji" systemu. Ale obawiam się, że może być łatwo tylko dla komputerowych "maniaków".
Aplikacje open-source często mają lepszą dokumentację, łatwiej również znaleźć pomoc na grupach dyskusyjnych czy forach internetowych. Jako zaletę uznać można również możliwość bezpośredniego kontaktu z autorem, coś o czym w aplikacjach komercyjnych można tylko pomarzyć. A to pozwala wpłynąć na rozwój aplikacji, nie zmuszając użytkownika do grzebania w kodzie. Mimo, że rynek open-source (a przynajmniej większe projekty) powoli staje się sponsorowany, to w większości przypadków można podyskutować z autorem programu na zupełnie koleżeńskich zasadach. Myślę, że uświadomienie studentom faktu, że wolne oprogramowanie to nie tylko darmowość i swoboda korzystania, ale również swoboda wymiany myśli i poglądów, wpłynie pozytywnie na ich pojmowanie całego ruchu FLOSS.
Co do dokumentacji i wsparcia ze strony społeczności- np. na forach dyskusyjnych, a także o np. lokalnych grupach użytkowników linuksa studentom mówiłem. Rzeczywiście, nie przyszło mi do głowy, że, jeśli nie mamy umiejętności programistycznych, możemy namawiać do realizacji pomysłów informatyków. Dzięki za koment.
Prześlij komentarz