Zaczęło się niewinnie. Jakiś czas temu usłyszałem w telewizji o planach utworzenia Narodowego Instytutu Wychowania przez PiS. Początkowo w ogóle się tym nie przejąłem. Ale po jakimś czasie, kiedy rzeczywiście zacząłem się zastanawiać, dotarło do mnie, że nie ma to być "państwowy" instytut wychowania. Państwowość również by mnie przeraziła, ale sugerowałaby jeszcze jedną inicjatywę państwa celem wpojenia najmłodszym obywatelom tych samych wartości, niekoniecznie jednak utożsamianych jedynie z konkretnym narodem. Szkoła zawsze była instrumentem w rękach rządzących, zwłaszcza w poprzednim reżimie.
Dotarło do mnie, że instytut ma być "narodowy". A to niesie ze sobą niebezpieczeństwo, że pojęcie polskości zostanie sprowadzone do kilku kryteriów ("wiadomo", że Polacy są biali i są katolikami) i na ich bazie oparte zostaną wytyczne odnośnie tworzenia programów itp. Niebezpieczeństwo jest przynajmniej podwójne. Po pierwsze- pojęcie polskości zostałoby zawężone i sprecyzowane, co byłoby ograniczeniem dla naszej kultury, która zawsze czerpała od innych narodów. Po drugie, każdy kto nie pasowałby do ustalonej matrycy, nie mógłby być określany mianem Polaka. Np. urodzona w Polsce genetycznie pół Irakijka, która nie zna języka arabskiego, ale polski i tylko polski i jest Polką tak samo jak ja czy Ty. Inicjatywa powołania Narodowego Instytutu Wychowania automatycznie umieszcza mniejszości narodowe i etniczne poza kręgiem bliskości i właściwie zmusza do zdefiniowania ich jako obcych, choćby żyli tu od stuleci, jak Niemcy, Żydzi, Tatarzy Polscy albo mieszkają na swoich terenach tak długo jak "my" na swoich jak Litwini, Białorusini, Ukraińcy czy Kaszubi.
To jednak nie wszystko. PiS osiąga mistrzostwo w zaskakiwaniu obywateli. Kolejnym pomysłem była zmiana konsekwencji związanych z otrzymaniem negatywnej oceny z zachowania. Otrzymanie oceny nagannej (ta właśnie ma chyba status najgorszej, ale jest jeszcze nieco wyżej "nieodpowiednia") powodowałoby nieuzyskanie promocji do kolejnej klasy. Uważam to za ogromny absurd. Ocena z zachowania nie jest oceną obiektywną. Jest przyznawana w oparciu o widzimisię nauczyciela, dyrekcji, księdza i innych osób. Kryteria są dość płynne. Do tego przy ustalaniu ostatecznej oceny pod uwagę brane są głównie winy, a nie dobre uczynki. I sam jestem przykładem takiego działania. W szkole średniej byłem uczniowskim przedstawicielem w radzie szkoły, byłem kierownikiem szkolnego radiowęzła i przewodniczącym kapituły uczniowskiej nagrody, która oddolnie przyznawała wyróżnienia wybitnym uczniom i dorosłym, którzy bezinteresownie pomagają młodzieży. Do tego byłem uczniem dobrym, a liceum ukończyłem z wyróżnieniem. Niestety, w trzeciej klasie zdarzało mi się opuszczać nieinteresujące mnie lekcje. I za to, bez uwzględnienia moich zasług, członkowstwo w radzie szkoły zostało najpierw zawieszone (w związku z oceną nieodpowiednią z zachowania) a później zostałem z niej usunięty (po otrzymaniu oceny nagannej na koniec roku). Dodam tylko, że nie było w żadnych dokumentach zapisu, że uczeń, członek rady szkoły musi się legitymować konkretną oceną z zachowania. A ową naganną notę otrzymałem z powodu opuszczenia jedenastu lekcji.
Ostatnim, jak na razie, pomysłem PiSu jest informacja przesłana do szkół w związku z rocznicą rozpoczęcia wojny w Iraku. Podpisał się pod nią wiceminister edukacji. W piśmie tym wyraził swój niepokój związany z możliwością bezkrytycznego przyjmowania przez młodzież treści ekologicznych i antywojennych:
„Zdarza się, że atrakcyjne hasła pacyfistyczne, ekologiczne i antywojenne bezkrytycznie przyjmowane przez młodzież niosą w sobie w rzeczywistości szkodliwe treści wychowawcze. (...) Okazją do takiej indoktrynacji ma być zbliżająca się rocznica interwencji w Iraku”
Zatem troska o naturę i naszą przyszłość, a także niezgoda na bezsensowne mordowanie ludzi jest wg pana ministra wynikiem indoktrynowania uczniów przez bliżej nieokreślone wrogie narodowi polskiemu chore i zaplute nauczycielskie karły reakcji. I tym "pozytywnym" akcentem zakończę i tak przydługi i nudnawy wpis.
Dotarło do mnie, że instytut ma być "narodowy". A to niesie ze sobą niebezpieczeństwo, że pojęcie polskości zostanie sprowadzone do kilku kryteriów ("wiadomo", że Polacy są biali i są katolikami) i na ich bazie oparte zostaną wytyczne odnośnie tworzenia programów itp. Niebezpieczeństwo jest przynajmniej podwójne. Po pierwsze- pojęcie polskości zostałoby zawężone i sprecyzowane, co byłoby ograniczeniem dla naszej kultury, która zawsze czerpała od innych narodów. Po drugie, każdy kto nie pasowałby do ustalonej matrycy, nie mógłby być określany mianem Polaka. Np. urodzona w Polsce genetycznie pół Irakijka, która nie zna języka arabskiego, ale polski i tylko polski i jest Polką tak samo jak ja czy Ty. Inicjatywa powołania Narodowego Instytutu Wychowania automatycznie umieszcza mniejszości narodowe i etniczne poza kręgiem bliskości i właściwie zmusza do zdefiniowania ich jako obcych, choćby żyli tu od stuleci, jak Niemcy, Żydzi, Tatarzy Polscy albo mieszkają na swoich terenach tak długo jak "my" na swoich jak Litwini, Białorusini, Ukraińcy czy Kaszubi.
To jednak nie wszystko. PiS osiąga mistrzostwo w zaskakiwaniu obywateli. Kolejnym pomysłem była zmiana konsekwencji związanych z otrzymaniem negatywnej oceny z zachowania. Otrzymanie oceny nagannej (ta właśnie ma chyba status najgorszej, ale jest jeszcze nieco wyżej "nieodpowiednia") powodowałoby nieuzyskanie promocji do kolejnej klasy. Uważam to za ogromny absurd. Ocena z zachowania nie jest oceną obiektywną. Jest przyznawana w oparciu o widzimisię nauczyciela, dyrekcji, księdza i innych osób. Kryteria są dość płynne. Do tego przy ustalaniu ostatecznej oceny pod uwagę brane są głównie winy, a nie dobre uczynki. I sam jestem przykładem takiego działania. W szkole średniej byłem uczniowskim przedstawicielem w radzie szkoły, byłem kierownikiem szkolnego radiowęzła i przewodniczącym kapituły uczniowskiej nagrody, która oddolnie przyznawała wyróżnienia wybitnym uczniom i dorosłym, którzy bezinteresownie pomagają młodzieży. Do tego byłem uczniem dobrym, a liceum ukończyłem z wyróżnieniem. Niestety, w trzeciej klasie zdarzało mi się opuszczać nieinteresujące mnie lekcje. I za to, bez uwzględnienia moich zasług, członkowstwo w radzie szkoły zostało najpierw zawieszone (w związku z oceną nieodpowiednią z zachowania) a później zostałem z niej usunięty (po otrzymaniu oceny nagannej na koniec roku). Dodam tylko, że nie było w żadnych dokumentach zapisu, że uczeń, członek rady szkoły musi się legitymować konkretną oceną z zachowania. A ową naganną notę otrzymałem z powodu opuszczenia jedenastu lekcji.
Ostatnim, jak na razie, pomysłem PiSu jest informacja przesłana do szkół w związku z rocznicą rozpoczęcia wojny w Iraku. Podpisał się pod nią wiceminister edukacji. W piśmie tym wyraził swój niepokój związany z możliwością bezkrytycznego przyjmowania przez młodzież treści ekologicznych i antywojennych:
„Zdarza się, że atrakcyjne hasła pacyfistyczne, ekologiczne i antywojenne bezkrytycznie przyjmowane przez młodzież niosą w sobie w rzeczywistości szkodliwe treści wychowawcze. (...) Okazją do takiej indoktrynacji ma być zbliżająca się rocznica interwencji w Iraku”
Zatem troska o naturę i naszą przyszłość, a także niezgoda na bezsensowne mordowanie ludzi jest wg pana ministra wynikiem indoktrynowania uczniów przez bliżej nieokreślone wrogie narodowi polskiemu chore i zaplute nauczycielskie karły reakcji. I tym "pozytywnym" akcentem zakończę i tak przydługi i nudnawy wpis.
Tag: edukacja
Ten wpis jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.0 Poland.
1 Responses:
ah bo wiceminister sie obawia hipisow wszelkiej masci, ktorzy beda namawiac do palenia zielonego! sam by troche przypalil to moze by mu sie rozjasnilo troche :)
a swoja droga, to wolalbym umrzec od wdychania niz zginac na wojnie za ten rzad.
Prześlij komentarz