Szukaj na tym blogu

1 komentarze

Koniec dokumentów w formacie .doc

czwartek, lutego 08, 2007

Nareszcie. Cóż takiego? Otóż pojawił się dodatek do pakietu biurowego M$ Office, który pozwala użytkownikom edytora Word czytać pliki zapisane w formacie .odf (open document format)- otwartym formacie plików. Wystarczy ściągnąć i zainstalować. Działa poprawnie w najnowszym M$ Office i M$ Office 2003 zatem nie powinno być większych problemów z odczytywaniem (chociaż zdaję sobie sprawę, że sporo jeszcze w Polsce Office 2000 i '98, ale może skłoni to użytkowników staroci programistycznych do przesiadki na Openoffice, skoro nowy produkt M$ odczytuje już otwarte formaty).

Dla mnie jest to o tyle ważne, że jako zwolennik wolnej kultury i wolnego oprogramowania, które jest jednym z filarów całego ruchu, do tej pory i tak musiałem posługiwać się zamkniętymi formatami plików. A zamknięte formaty są bardzo niebezpieczne, ponieważ brak dostępu do ich specyfikacji ogranicza możliwość tworzenia oprogramowania zdolnego je odczytywać do producentów tychże formatów. I jeśli za dziesięć lat (a w komputeryzacji jest to dłuuuugi okres- czy jesteście w stanie odczytać dokumenty napisane kiedyś w formatach, z których korzystały niesitniejące już bądź niszowe dziś edytory?) nie będzie mnie stać na nową wersję Worda lub innego programu, mogę mieć problemy z otwieraniem niektórych plików, gdy na mojej nowej platformie sprzętowej stary edytor, zdolny to jeszcze zrobić, będzie "nieinstalowalny". A przykład Windows Vista pokazuje, że sporo programów używalnych na XP nie działa na najnowszym systemie (nie mówiąc o tych z '95).

Inna sprawa, zamknięte formaty plików ograniczają ich odczytywalność do konkretnego oprogramowania. Zatem jeśli jeden format zmonopolizuje rynek, nie ma mowy o konkurencji, ponieważ inne np. edytory tekstów, nie mogą korzystać z tego formatu lub jeśli pozwalają na zapisywanie w nim (jak Openoffice w formacie .doc), dokumenty nie zawsze będą przetransponowane poprawnie. To dla mnie istotne, ponieważ powstaje w ten sposób bariera dla przepływu informacji i wiedzy, zabijana jest konkurencja i oddajemy się w niewolę widzimisię jednego producenta. A "jedyne słuszne rozwiązania", które są narzucane i nie służą społeczeństwu, ale konkretnej firmie, są zagrożeniem dla różnorodności. Najbardziej zastanawia mnie fakt, że w kraju, w którym przez kilkadziesiąt lat funkcjonowała monopartyjność (satelitki się nie liczą), monosystemowość i monokultura, zwolennicy np. Microsoftu i pozbawionego zupełnie ograniczeń wolnego rynku (choć to złuda, bo USA dotuje i wspiera swoją gospodarkę na potęgę) nie obawiają się monopolu lub wręcz twierdzą, że coś takiego nie funkcjonuje, chociaż UE ma oczy nieco otwarte na tę sprawę. W przypadku M$ monopol jest tak bardzo wyraźny, że tylko głupiec go nie widzi.

Poza tym jestem zdania, że nasze "solidarne" państwo powinno zadbać o to, by wszystkie dokumenty produkowane przez aparat państwowy były niezależne od jednego producenta. W przeciwnym razie popadamy w technologiczną zależność i zawsze będziemy zmuszeni do korzystania z rozwiązań tego, a nie innego producenta. Na co jako obywatel (mam nadzieję świadomy) absolutnie się nie zgadzam.

Zatem Drodzy Użytkownicy pakietu Office. Spróbujcie mnie zrozumieć, kiedy jako załącznik do poczty elektronicznej dotrze do Was plik .odf Żeby go odczytać wystarczy ściągnąć dodatek (anglooszołomy zapewne wolałyby w tym miejscu "plugin"), zainstalować go (jak "instalowanie" przełożyc na język polski?) i cieszyć się treścią dokumentu. Na Worda mnie nie stać, nie stać mnie również na niepotrzebne wydatki państwa na oprogramowanie do czytania zamkniętych formatów, a także paradoksalnie nie stać mnie na ograniczenia dostępu do wiedzy i sprowadzenia życia wyłącznie do ekonomicznej logiki zysku (co zapewne jest tylko wmówionym nam obrazem ekonomii, bo ta, jako nauka społeczna powinna się zajmować właśnie społeczeństwem, a nie "maksymalizacją zysku", tylko kto to obecnie rozumie?).

Więcej o otwartych standardach.

-------------------------------------------------
Komentarz 09.02.2007.

Chcę być w stosunku do czytelników uczciwy, dlatego prostuję. Spróbowałem w pracy zainstalować plugin do Office. Niestety, najpierw na stronie dodatku (jak to nazywam) nie od razu wpadłem na właściwy program do ściągnięcia (są tam jeszcze źródła i inne rzeczy, a ja w pośpiechu niedokładnie czytałem, poza tym plugin nie jest umieszczony jako pierwsza pozycja) i ściągałem zbędne rzeczy. Później przez pomyłkę ściągnąłem wersję niemiecką, a jak już zacząłem instalację wersji polskojęzycznej, komputer musiał dodatkowo ściągnąć net-framework (nie wiem czy dobrze zapisuję i czy nie pomyliłem nazwy) ze strony Microsoftu i go zainstalować. Dopiero po zainstalowaniu dodatkowego programu wznowiłem instalację dodatku. Po skończeniu otworzyłem Worda, który miał teraz w opcji "plik" dodatkowe możliwości, m.in. "otwórz .odt". Skorzystałem z nowej opcji, spróbowałem otworzyć dwa pliki. Po pierwsze: import trwał bardzo długo, po drugie każdy z plików zamienił się w kilka linijek krzaczków nie do odczytania. Zatem program nie działał poprawnie.

Nie zadałem sobie trudu kombinowania, dokładnego czytania informacji o możliwych błędach w konkretnych wersjach (bo czasem się takie zdarzają), np. o braku aktywacji pluginu, co można zrobić na jeszcze jeden sposób. Nie zrobiłem nic więcej, ponieważ jeśli pliki .odt (wersja .odf dla edytora tekstu) mają być przesyłane do użytkowników Worda, można się spodziewać po cześci użytkowników, że samo ściągnięcie dodatku byłoby dla nich problemem, nie mówiąc o dodatkowych instalacjach i ewentualnym grzebaniu w informacjach o możliwych błędach.

Zatem chwilowo jestem rozczarowany. Oczywiście mogę się zabawić i spróbować stworzyć spiskową teorię. Być może ściągnięta przeze mnie wtyczka (nareszcie znalazłem zastępstwo "dodatku") jest dziełem Microsoftu i być może funkcjonuje wadliwie, by zniechęcić użytkowników Office do zgadzania się na przesyłanie dokumentów .odt, z którymi "mają same problemy". Może przygotowywana przez Sun wtyczka dla Office 2003, która ma pojawić się już w połowie lutego, czyli za kilka dni, będzie łatwiejsza w instalacji. Liczę na to bardzo, ponieważ Sun wypuszcza ją podobno ze względu na niepełnosprawnych użytkowników internetu, aby poszerzyć ich możliwości korzystania z sieci. Na razie będzie obsługiwać tylko pliki .odt, planowane jest wsparcie także dla plików arkuszy kalkulacyjnych i prezentacji, ale dopiero pod koniec bieżącego roku.

Dla mnie najbardziej denerwujące jest, że Microsoft, zamiast przystać na otwarty standard- .odf, skonstruował swój. Gdyby .odf był standardowym formatem zapisu plików we wszystkich edytorach tekstu, nie byłoby problemów z pluginami. Niestety, chęć zysku i utrzymania przy sobie użytkowników jest tak wielka, że sądzę, że Microsoft na wyrost się przestraszył. Nie jestem w stanie uwierzyć, że gdyby Office zapisywał pliki w identycznym formacie jak Openoffice i inne edytory, ludzie masowo zrezygnowaliby z rozwiązań z Redmond. Znam wiele osób, które boją się Openoffice tylko dlatego, że jest darmowy i jest po prostu innym programem niż Word. Mam wrażenie, że Microsoft nie doceniając potęgi przywiązania do siebie użytkowników, zupełnie bezsensownie wprowadza bariery przepływu informacji.

Tag:
Creative Commons License
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.

1 Responses:

GDS Says:

Podobno jest problem z dodawaniem komentarzy. Test.